-Jestem jeszcze nie pełnoletnia, więc pewnie znajduję się na oddziale dziecięcym-pomyślałam.
Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to pytanie:,, Gdzie jest Luke i co z nim?''
Usiadłam na łóżku szpitalnym, po czym do pokoju wszedł lekarz.
-Doktorze! Co z Lukiem, tym chłopakiem co był ze mną?-spytałam.
-Ah o niego ci chodzi-odpowiedział lekarz. No cóż jest w ciężkim stanie. Przez trzy godziny walczyliśmy o jego życie. Teraz jest w śpiączce. Jest jeszcze jedna rzecz.
-Jaka?- spytałam.
-Jednak za nim Ci to powiem muszę wiedzieć, że jesteś spokrewniona z tym pacjentem-powiedział doktor.
-Oczywiście, że jestem to mój brat!-odpowiedziałam zniecierpliwiona jaką wiadomość chce powiedzieć mi lekarz.
-U twojego brata wykryliśmy narkotyki we krwi. Musiał zażyć amfetaminy z jakimiś innymi dopalaczami, których nie możemy jednoznacznie określić. Niestety dzisiejsze dopalacze są robione z różnych szkodliwych dla naszego zdrowia substancji. W dodatku poważne pobicie twojego brata uszkodziło żołądek. Nasz pacjent jest w krytycznym stanie. Z każdą minuta walczy o jego życie-oznajmił doktor. Przykro mi.
Mój świat stanął na chwilę w miejscu. Jak to? Mój starszy brat, z którego zawsze brałam przykład okazał się ćpunem? Od kiedy zaczął brać to świństwo? Jak to możliwe, że nic nie zauważyłam?
Teraz leży nie przytomnie w szpitalu. Co go podkusiło?
-Tobie nic nie jest, zemdlałaś z wrażenia. To się często zdarza-powiedział doktor.
-To dobrze.Czy nasi rodzice wiedzą co się stało?-spytałam.
-Tak powiadomiliśmy ich. Twój brat miał przy sobie dokumenty-odpowiedział lekarz. Niestety udało nam się skontaktować tylko z waszą matką. Powiedziała, że przyjedzie do was wieczorem.
-No tak ważniejsza praca, niż my-pomyślałam, a ojciec zabawia się pewnie z tą dziwką, którą widziałam-pomyślałam.
-Czy mogę zobaczyć brata?-spytałam doktora.
-Oczywiście-powiedział lekarz. Zaraz zaprowadzi Cię do niego jedna z pielęgniarek.
-Dziękuję-odpowiedziałam.
Musze go zobaczyć. Jestem na niego wściekła, za to, że jest taki nieodpowiedzialny. Jednak bardzo się o niego boję. Przecież on może tego nie przeżyć. Na dodatek nasi rodzice są jak dzieci. Nie zdają sobie sprawy, jak poważny jest stan Luke.
Nagle mnie olśniło. Przecież wczoraj Luke szantażował czymś tatę. Może chodziło o tę kobietę, z która widziałam ojca? Musiał wszystko wiedzieć. Dlaczego nic mi nie powiedział?
Wolał szantażować ojca, żeby uzyskać pieniądze na narkotyki. To chore, tyle spraw dzieję się za moimi plecami. Ta rodzina to jakaś patola! Chciałam dowiedzieć się prawdy od Luka, lecz on teraz leżał bezbronny na sali.
Pielęgniarka kazała założyć mi zielony fartuch. Po czym wprowadziła mnie do sali, gdzie leżał Luke.
-Lukee!!! Coś ty narobił?-zawołałam, lecz on leżał nie przytomny.
-Możesz do niego mówić, podobno osoby w śpiączce nas słyszą, tylko nie mogą się odezwać-powiedziała pielęgniarka. Ja was zostawię.
-Dobrze-powiedziałam.
kobieta wyszła z sali i zostałam tylko ja i Luke.
-Co ty narobiłeś? Dlaczego mi nie powiedziałeś? O co chodziło wczoraj rano? Twoja kłótnia z ojcem?
-Jednak jak tak leżysz tutaj... chce mi się płakać. Nie zostawiaj mnie tutaj samej! Z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Płakałam i nie mogłam się uspokoić. Szlochałam. Dlaczego nasza rodzina jest taka nienormalna?
-Jak teraz ty mnie zostawisz na tym świecie, to co ja zrobię? Jestem jeszcze niepełnoletnia, jak rozsypie się nam rodzina to gdzie ja pójdę. Do zapracowanej matki, która nigdy nie ma czasu na własne dzieci? Co z Loganem, przecież on jest jeszcze taki mały. A jeśli okaże się, że ojciec ma kochankę to będzie nas miał gdzieś. Luke.. co z nami będzie?
Przytuliłam się do brata. Niestety wciąż leżał sztywno. Jego klatka piersiowa lekko się podnosiła, po czym opadała. Wpatrywałam się w Luka. Byłam załamana tym, że mogłoby już go tu nie być.
Była już noc mogłam już wyjść ze szpitala. Byłam zdrowa. Już 19.00 a naszej matki dalej nie ma nagle dostałam sms od matki.
,,Trochę się spóźnię, nadgodziny w pracy, potem mi powiesz co z Lukiem''
Świetnie miałam nadzieję zostać dzisiaj przy Luku, jednak muszę iść, bo Agnieszka nie zostanie dzisiaj dłużej. Pocałowałam Luka na pożegnanie, po czym wróciłam do domu.
Zastałam w nim Agnieszkę, która patrzyła na mnie z nie zadowoleniem. Była zła, że wróciłam tak późno. Ogóle ją nie obchodzi nasze zdrowie. Eh co za świat...
Zostałam sama z Loganem. Słodko spał w swoim pokoju. Ten maluszek nawet nie wie jak potworny jest ten świat. Powinien spędzać czas z matką, a nie z obcą kobietą. Jest jeszcze taki bezbronny i nie świadomy wszystkiego.
Nagle zadzwonił telefon, pomyślałam, że może to ojciec spytać jak tam u nas. Pobiegłam do telefonu.
-Tak słucham?
-Jeśli do tego tygodnia nie dostarczysz towaru, to stanie Ci się krzywda-usłyszałam gruby głos w słuchawce.
-Kto mówi. To chyba jakaś pomyłka-powiedziałam.
-Jesteś siostrzyczką Luka?-spytał tajemniczy głos.
-Może..a co?
-Jeśli tak to ty i twoja rodzina skończycie w taki sam sposób jak twój brat-powiedział brat.
-Ale o jaki towar chodzi?-spytałam.
-Twój braciszek jest nam winien 100 tyś szmalu, ale jeśli nie przyniesiesz na czas to możemy jako zaliczkę wsiąść ciebie i zapłacisz nam w naturze- nieznajomy mężczyzna zaczął się śmiać.
-Ty oblechu, przelecieć to ty najwyżej dziwkę za rogiem możesz, a nie mnie -powiedziałam zdenerwowana do słuchawki.
-Dobra, dobra mała pogadamy przy najbliższej okazji-powiedział, po czym dziwny telefon się rozłączył.
Co za nie przyjemne typy. Matko, jak ja spłacę ten dług. Przecież nie jestem dziwką, która puszcza się obojętnie z jakim kolesiem. Może Luka też tak szantażowali. To może dlatego go pobili. Biedny Luke, ale sam się w to wkopał. Teraz to ja muszę po nim sprzątać. Muszę coś wymyślić, tylko co?
Bolała mnie już od tego wszystkiego głowa, było mi słabo. Bałam się, że znowu zemdleję. Muszę się wsiąść w garść. Pomóc Lukowi, w końcu to mój rodzony brat.
Do domu wróciła matka.
-Przepraszam, że tak późno, no mów co tam z Lukiem?-spytała.
-A od kiedy to Cię interesuję?-odpowiedziałam.
-Nie tym tonem moja droga- powiedziała Anna.
-Twój syn leży w szpitalu, a dla ciebie jest ważniejsza praca-wykrzyczałam.
-To nie tak. .Laura -powiedziała.
Wybiegłam z salonu i zamknęłam się w pokoju.
Miałam wszystkiego dość. Wszystko się sypało. Szlochałam bezradnie do poduszki, jednak płaczem nic nie zdziałam.
Co mam robić? Dlaczego muszę mieć zawsze po górkę? Miałam ochotę sobie coś zrobić. Jednak nie zostawię Logana z tym wszystkim samym. Jest za mały, by to zrozumieć. Może to i dobrze, przynajmniej nie musi się martwić. Muszę go chronić. Kocham go, w końcu to mój malutki braciszek. Skoczę za nim w ognień. Luka też muszę obronić. Nie miałam jeszcze pomysłu, jak obronić moją rodzinę, ale jedno wiedziałem na pewno muszę skombinować dużą część pieniędzy, aby nie mieć kłopotów.
************
To by było dzisiaj na tyle,
mam nadzieję, że się podobało. :)
Liczę na wasze liczne komentarze.
Jak myślicie co dalej będzie z Laurą?
Czy poradzi sobie z narastającymi kłopotami?
Dowiecie się tego już w następnych rozdziałach.
Przy okazji chciałam wam złożyć życzenia.
,,Kolorowych jajeczek,
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania!''
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania!''
Wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńTwój blog zaczyna mnie z rozdziału na rozdział coraz bardziej wciągać. Dzieje się i to dużo. Szkoda mi Laury. Jak ona sobie z tym wszystkim poradzi?
Czekam na next. :*
Cieszę się, że Ci się podoba. :)
Usuń