Dzisiaj weekendowy poranek. W prawdzie jest dopiero 7.30, a ja jestem już na nogach. Mogłabym jeszcze pospać, jednak nie chciałam marnować tak pięknego dnia na leżenie w łóżku.
Odsłoniłam długie, niebieski firanki, które zdobią moje duże okno na świat. Promienie słoneczne opadły na moją twarz.
-Jest fantastyczny dzień, więc trzeba będzie go dobrze wykorzystać..-pomyślałam.
Nagle zobaczyłam jak z garażu wyjeżdża moja mama. Jedzie już do pracy. Nawet się z nią nie przywitałam. Pracuje w dużym biurze korporacyjnym i zawsze jest zajęta jakimiś ważniejszymi sprawami niż ja. Czasami myślę, że praca jest dla niej ważniejsza od rodziny. Chociaż zapewniała mnie nie raz, że nasza cała rodzina jest miłością jej życia, ale ja czuję, że to tylko puste słowa. Zdaję sobie sprawę, że na życie trzeba zarobić, bo nic nie jest za darmo. Jednak uważam, że za dużo czasu spędza w pracy.
A co do mojego ojca, mogę tylko dodać, że się dobrał z matką. On również cały czas jest zaganiany. Co rusz ma jakąś ważną sprawę do załatwienia. Większość dni spędza po za domem, więc mogę powiedzieć, że jestem prawie sama w domu.
Muszę jednak uwzględnić, że mam jeszcze dwóch braci. Jeden z nich to Luke ma 19 lat, a drugi to pięciomiesięczny Logan. Jest taki słodki. Kocham się nim zajmować, jednak gdy płacze nie jest piękny, tylko nie do wytrzymania. Gdy nie pomaga smoczek, czy butelka muszę iść po Agnieszkę. Aga to opiekunka Logana. To matka ją zatrudniła, ponieważ ona chce się spełniać zawodowo, tak jak ojciec. To trochę chore dla mnie, w końcu Logan jest taki mały. Powinien spędzać większość czasu z matką, a nie z obcą mu osobą. Jednak mojej mamie nie da się tego wyjaśnić. Ona uważa, że już za dużo czasu poświęciła dla mnie i Luka jak byliśmy mali i to jej wystarczy.
Schodząc na dół na śniadanie zauważyłam, że ojciec jest jeszcze w domu. Może ma dzisiaj wole, chociaż to by było dziwne. Każdą chwile spędza w pracy, więc moje zdziwienie było uzasadnione.
-Co się stało, że nie jesteś jeszcze w pracy? Czyżbyś zrobił sobie dzień wolnego specjalnie, aby spędzić dzień ze swoimi dziećmi?- spytałam.
-Nie, nie kruszynko tatuś ma dzisiaj na 13.00... znaczy na 9.00 do pracy.-odpowiedział.
Dziwne pomylił się w godzinach, w których ma pracować. Może to z tego przepracowania. Biedny tata zamęczą go kiedyś w tej pracy. Mój ojciec jest głównym prezesem w banku, on również nie ma czasu na ,,pierdoły''. Tak nazywa wszystkie zajęcia, które nie są związane ze stertą papierów.
-Aha. Spoko. Myślałam, że znajdziesz czas dla swojej ukochanej córeczki, ale skoro znów jesteś zajęty pracą to ja już sobie pójdę- powiedziałam.
-To nie tak skarbie. Po prostu mam teraz urwanie w pracy. No wiesz nowy klient z dużymi wymaganiami. Ale jak tylko będę miał chwilę czasu to zabiorę Cię na duże zakupy. Co ty na to? -spytał.
No tak myślał, że mnie tak łatwo przekupi. Dlaczego rodzice uważają, że jeśli kupią coś dziecku to ono już nie będzie miało żadnych pretensji?
-Nie jestem osobą, którą można tak łatwo przekupić-powiedziałam stanowczo.
-Myszko, przecież wiesz, że dla mnie najbardziej liczy się tylko nasza kochająca rodzina.
-Tak, tak wiem. Dobra tam, skończmy już ten temat.-powiedziałam. Będziesz dzisiaj na moim występie? Będę śpiewać w kapeli u chłopaków ze szkoły. Będzie dzień talentów i postanowiłam wystąpić. To jak mogę na ciebie liczyć, bo mama mi wczoraj powiedziałam, że nie może przyjść. Niestety ma za dużo pracy, jak zwykle...
-Kurde! To dzisiaj?-spytał.
-Tak mówiłam Ci to tydzień wcześniej, żebyś mógł znaleźć czas...-powiedziałam.
-Zapomniałem! Przepraszam Cię kochanie, ale ten klient jest dzisiaj ze mną umówiony i dopiero wrócę późnym wieczorem.
-Szkoda...-powiedziałam załamana. Liczyłam na to, że chociaż ty będziesz.
-Przykro mi. Ale następnym razem na pewno będę.-powiedział
-Dobra. Idź już bo się spóźnisz. Wiesz może gdzie się podziewa Luke? -spytałam.
-Niestety nie, może jest w swoim pokoju. Pa skarbie, do wieczoru- powiedział tata zamykając frontowe drzwi wejściowe.
Eh! Znowu sama. Zapomniałam spytać na którą godzinę przyjdzie Aga. No cóż trzeba będzie trochę poczekać do jej przyjścia. Muszę się uszykować do występu. W końcu to moje pierwsze wykonanie na żywo przed publicznością. Trochę się boję, ale kto nie ryzykuję, ten nie zyskuje.
Poszłam do pokoju Logana. Tak słodko spał, więc starałam się być cicho jak myszka, żeby przypadkiem go nie obudzić.
Wychodząc z pokoju usłyszałam zamykające się drzwi na zewnątrz. Pomyślałam, że to tata. Może czegoś zapomniał w tym pośpiechu.
-Zapomniałeś czegoś?-krzyknęłam w stronę korytarza.
Jednak nikt się nie odezwał. Postanowiłam sprawdzić kto to. Wychodząc z kuchni zobaczyłam mojego brata.
-Luke co ty tu robisz?
Na twarzy był cały blady, a oczy miał czerwone od przemęczenia. Wyglądał nie za ciekawie.
Pewnie gdzieś zabalował z kumplami do rana, a dopiero teraz przyszedł do domu. No tak uroki bycia dorosłym. Już niedługo za rok, to ja będę pełnoletnia. Będę mogła robić to co będzie mi się podobało. To będzie piękne. Już nie mogę się doczekać. No cóż jak na razie mam tylko siedemnastkę na karku i muszę się nią zadowolić.
-Nie twój interes młoda-burknął pod nosem.
-Dobra, nie wnikam. Tylko ogarnij się trochę, bo wyglądasz jak upiór-powiedziałam.
-Dobra tam- powiedział wchodząc po schodach na górę do swojego pokoju.
Nagle zadzwonił telefon. Pobiegłam odebrać słuchawkę.
-Tak, słucham-powiedziałam.
Jednak po drugiej stronie nikt nie odpowiadał.
-Hallooo...-powtórzyłam.
Niestety nadal nic. Dziwne... Słyszałam tylko ciche sapanie do telefonu. W końcu się rozłączyłam.
Nie wiedziałam o co chodzi. Później takie telefony już mi się nie zdarzyły.
Minęła 15.00, a Agi wciąż nie ma. Kurcze za godzinę mam występ, a jej dalej nie ma. Luke jest na górze, ale nie mogę z nim zostawić Logana. Pewnie chce odespać noc i jak Logan będzie płakał to nawet do niego nie podejdzie. Przecież nie zostawię Logana samego. Dlaczego tylko ja muszę być odpowiedzialna? Czasami czuję, że mam do utrzymania cały dom, bo rodziców nigdy nie ma w domu.
Minęła 16.30, więc chyba mogę zapomnieć o dzisiejszym wyjściu na koncert. Kurde co z tą Agą. Muszę powiedzieć mamie co ona wyprawia. Za co my jej nie płacimy. nawet nie zadzwoniła, że nie przyjdzie. Tacy właśnie są dorośli. W ogóle nie odpowiedzialni, a czasami zachowują się jak dzieci.
Nagle przed domem usłyszałam pisk opon. Zajrzałam przez okno i zobaczyłam czarne BMW. Szybko odjechał, najwidoczniej ktoś musiał się na chwilę zatrzymać koło naszej sąsiadki z na przeciwka.
Pani Henryka to bardzo miła i uczynna kobieta. Ma już swoje lata, ale jest bardzo dobrą kobietą.
Mama mówiła, że pani Henryka wyjechała do córki do Kanady na tydzień. Może już wróciła?
Chociaż wątpię, że ona przyjechała taką furą. Cóż co ja tam będę wnikać w życie sąsiadów.
Dałam butelkę z mlekiem Loganowi, po czym go uśpiłam. Nagle znowu zadzwonił telefon, więc go odebrałam.
-Hallo...?-spytałam.
Znowu to samo dyszenie do telefonu. Już miałam się odezwać ,,Kim jesteś, jeśli będziesz cały czas dzwonił i się nie odzywał to wezwę policję i Cię namierzą cwaniaku'', ale nagle usłyszałam:
-Halo? Mariusz? Chciałam Ci podziękować za dzisiaj...
-Yyy, przepraszam, ale chyba to pomyłka. Tutaj nie mieszka, żaden Mariusz, proszę pani- poinformowałam kobietę.
-Słucham? Ojeju na prawdę? Ale głupio się czuję proszę mi wybaczyć. Najwyraźniej źle wykręciłam numer- po czym się kobieta się rozłączyła.
Heh mogę się teraz chociaż z czegoś pośmiać pomyślałam. Pewnie wcześniejszy telefon był podobną pomyłką. Nie muszę się przejmować, że to jakiś bandyta obserwujący dom. Moje myślenie czasami zdaje mi się po pewnym czasie absurdalne. Najwyraźniej naoglądałam się za dużo kryminalistycznych filmów.
Z góry zeszedł Luke. Ubrał się i powiedział:
-Ja idę do Tomka, jak coś mogę późno wrócić. Na razie mała- powiedział Luke.
Czemu on musi mnie tak nazywać wcale nie jestem mała mam 168 cm wysokości.
-Pa...-odpowiedziałam.
Gdy wyszedł Luke zobaczyła leżącą białą kartkę na kafelkach koło wieszaków na ubranie. Podniosłam ją. Na kartce jest napisane ,, Twoje dni są policzone'' z podpisem ,,W.G''.
Hym.. Za dużo dzisiaj dziwnych sytuacji. Kim jest W.G i czego pisze jakieś dziwne teksty na skrawku małej karteczki, którą mam mój brat?
Nie wiem sama czy mam to odczytać jako groźbę. Czyżby Luke miał kłopoty, a jak tak to jakie. A może jednak to tylko jakiś żart, albo tak o napisany zwrot bez większego sensu, a teraz ja tu wymyślam nie wiadomo jakie historię?
Nagle do domu wszedł ojciec. Była już 21.00. Szybko zleciało.
-Hej! Co tam?- spytał tata wchodząc do domu.
-Spoko.
Poczekałam chwilę i spytałam:
-Nie zapytasz jak mi poszło na koncercie?
-A tak zapomniałem.. Więc jak było skarbie? -spytał
-Nijak. Aga nie przyszła i nie poszła, bo musiałam zając się Lukiem-odpowiedziałam.
-Jak to nie przyszła? Pewnie się coś stało. Nie martw się zadzwonię do niej jeszcze dzisiaj-uspokoił mnie ojciec.
-Eh! Dobra. Najwyraźniej ten koncert nie był mi pisany...-powiedziałam ze smutkiem.
Później wróciła zmęczona mama. Nie chciało mi się już schodzić na dół, więc położyłam się do mojego wielkiego łóżka. Wtuliłam się w różową poduszę, po czym zasnęłam...
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńKto napisał tą kartkę? Twój blog zaczyna mnie na prawdę ciekawić.
Czekam na next. :*
Dziękuję! :)
UsuńCieszę się, że Cię zaciekawiłam. :D