Dziwne, zasypiając leżałam na kanapie w salonie, a teraz znajduję się w dużym łóżku, w zupełnie innym pokoju. Przyglądałam się w ciszy mojemu otoczeniu.
Duży, przytulny, wysprzątany i dobrze urządzony pokój jak na gust faceta.
Po mojej prawej stronie stał regał z płytami, a obok znajdowała się wieża Audio.
Byłam ciekawa jaką muzyką się fascynuje i czego najczęściej słucha.
Nagle usłyszałam, że ktoś się zbliża. Przymrużyłam lekko oczy i dalej wylegując się na łóżku,
czekałam na dalszy rozwój sytuacji. W pokoju pojawił się Ross. Ubrany w czarną podkoszulkę i ciemne jeansy, na stopach miał jedynie szare skarpetki.
Udając, że śpię, obserwowałam zachowanie chłopaka.
Ross odsłonił granatowe żaluzje i uchylił okno. W jednej chwili w pokoju zrobiło się jasno i pogodnie. Następnie chłopak zaczął zdejmować koszulkę.
W tym momencie byłam zawstydzona i podekscytowana jak małe dziecko, na widok pół nagiego faceta. Zastanawiałam się czy to wypada podglądać w prawdzie nie znajomego chłopaka. Jednak w końcu doszłam do wniosku, że chrzanie to co wypada, a co nie i dalej obserwowałam Rossa.
Gdy chłopak ściągnął koszulkę, widziałam muskularną i dobrze zbudowaną klatkę piersiową oraz umięśnione ramiona. Nie będę udawała, że ten widok nie zrobił na mnie wrażenia. W końcu Ross był policjantem i umięśniona figura to podstawa.
W pewnym momencie chłopak uniósł ręce w górę i napiął swoje wszystkie mięśnie.
-Niezłe co?-spytał Ross z lekkim uśmiechem.
Zdezorientowana, mocno zamknęłam powieki i nie odpowiedziałam ani słowem.
-No już nie udawaj, że śpisz, kłamczuchu- zaśmiał się chłopak.
Po tych słowach usiadłam na łóżku i starałam się ogarnąć moją burzę loków.
-Skąd wiedziałeś, że nie śpię?
-Hym.. po twoim uśmiechu i przymrożonych oczach śpiąca królewno?-powiedział Ross z coraz większym uśmiechem.
Zrobiło mi się głupio. Wyszłam na podglądacza nieznajomych facetów.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie bardzo wiedziałam co.
Zaraz, zaraz miałam uśmiech na twarzy? Jak ja musiałam śmiesznie wyglądać? Dziwne, zazwyczaj kontroluję swój uśmiech. No cóż najwidoczniej pokusa podglądania umięśnionej sylwetki była tak duża, że nawet nie zauważyłam, że się uśmiecham.
Już miałam wstać, gdy nagle zauważyłam, że jestem ubrana w samą długą, błękitną koszulę.
-Co to? Przecież, ja nie byłam tak ubrana-powiedziałam starając się zrozumieć co się tutaj dzieje.
-Wiem, ale twoje ciuchy nie nadawały się już do użytku, dlatego Cię przebrałem i wyprałem twoje ubrania. Spokojnie teraz się suszą- powiedział Ross z uśmiechem na twarzy.
-Jak to? Mnie przebrałeś? To znaczy?-powiedziałam spokojnym głosem.
-Po prostu, chciałem, żebyś chodziła w czystych ubraniach-powiedział Ross siadając na łóżku obok mnie.
Nie wierzę, ja się zastanawiam czy wypada oglądać chłopaka jak zdejmuje koszulkę, a on ze spokojem mówi, że mnie przebrał. Eh.. Faceci, tego nigdy nie ogarnę...
-Zjesz coś, przygotowałem śniadanie-spytał chłopak.
-Jasne, jestem głodna jak wilk!-powiedziałam z uśmiechem, zapominając o tym co przed chwilą mnie oburzyło.
Już wstałam, aby udać się do kuchni, a nagle chłopak wszedł do pokoju ze stoliczkiem na śniadanie.
-O jejku! To wszystko dla mnie! -spytałam się z niedowierzaniem.
-Oczywiście, że tak! Ja za momencik wracam, muszę coś załatwić w pracy, a ty tutaj poczekaj, dobrze?-poinformował mnie Ross.
-Jak to nie zjesz ze mną?
-Niestety nie, innym razem. Czuj się jak u siebie, tylko nigdzie nie znikaj królewno!-powiedział ze słodkim głosem chłopak, po czym klęknął jedną nogą na łóżku i pocałował mnie w czoło.
Zrobiło mi się przyjemnie, a na twarzy pojawiły mi się rumieńce. Coraz bardziej podobało mi się zachowanie Rossa. W prawdzie prawie go nie znam, ale mam wrażenie, że jakbyśmy spędzili ze sobą całe życie.
To jakiś pokręcony sen. Wczoraj byłam zdesperowana, bez sił i chęci życia, a dzisiaj tryskam radością, niczym skowronek. Jak to możliwe?
Po godzinie spędzonej sam na sam w mieszkaniu chłopaka, nie zastanawiałam się po co robi dla mnie to wszystko.
Nagle pojawił się Ross z porannym uśmiechem jak wcześniej, jednak widać było, że coś zaburzyło jego dzisiejszą harmonię. Chłopak był bardziej zamyślony, ale starał się to przede mną ukryć.
Jednak widzę, kiedy coś jest nie tak.
-Czy coś jest nie tak?-spytałam.
-Słucham? Nie dlaczego?-spytał Ross ze zdenerwowaniem.
-Bo chodzisz zamyślony-powiedziałam spokojnym głosem.
-Nie, nic. Zdaje Ci się-odpowiedział chłopak.
Widziałam, że coś go gryzie, ale skoro nie chciał o tym rozmawiać, nie zmuszałam go do dalszej rozmowy.
-Musimy pojechać na komisariat na chwile. Potem od razu pojedziemy do Twojego domu założyć kamery-poinformował mnie Ross.
Znowu na komisariat? Przecież przed chwilą stamtąd wrócił. Coś musiało być nie tak. Może to przeze mnie ma teraz kłopoty. Czy ja zawsze muszę ściągać na wszystkich problemy?
-Dobrze-powiedziałam smętnym głosem.
-Wszystko będzie dobrze, będę przy Tobie-uspokoił mnie nieco chłopak.
Cieszyłam się z troski Rossa, jednak jeśli przeze mnie ma mieć później kłopoty, miałam ochotę coś sobie zrobić. Muszę się wziąć w garść.
Na posterunku było dość tajemniczo. Ross zostawił mnie w swoim biurze, ponieważ musiał wstawić się u komendanta. Ja w tym czasie miałam ,,nie zmieniać swojej pozycji''. Tak przynajmniej określił to policjant.
Przyglądałam się małemu pomieszczeniu, w którym byłam tymczasowo uwięziona.
Duże okno, które rozświetlało mały pokój, sprawiało, że pomieszczenie wydawało się większe.
Dookoła otaczały mnie wielkie szafy i półki z dokumentami. Czułam się bardziej jak w biurowcu, niż na policji. Na przeciwko ogromnego biurka widniała ciemna, długa roleta.
Ciekawa, co dzieje się po drugiej stronie podeszłam bliżej, aby zerknąć przez szparkę.
Odchyliłam lekko roletę dwoma palcami. Zza szklanego okienka ujrzałam cały komisariat. Wszyscy byli zaganiani, jedynie dwie kobiety stały przy ekspresie do kawy. Najwidoczniej potrzebowały dawki kofeiny na ten cały harmider.
Gdy kobiety skończył nalewać sobie kawy przyszły bliżej gabinetu,w którym przebywałam. Odsunęłam się dwa kroki do tyłu, aby być mniej widoczna.
Kobiety rozmawiały na temat pracy, jednak po dłuższej chwili zaczęły rozmawiać o Rossie. Zaciekawiona słuchałam co te plotkary o nim wiedzą. Może dowiem się jakiejś cennej informacji.
-Ah te Ross, taki zapracowany-powiedziała jednak z kobiet.
-Pff.. jasne, chyba tą nową dziewuchą co ma nie równo pod sufitem, bo na pewno nie pracą-powiedziała chichrając się pod nosem.
-No co ty? On z nią? Przecież to się kupy nie trzyma. On na żadną uwagi nie zwraca-powiedziała z ironią wysoka blondyna.
-A jednak. Takie brzydkie kaczątko i już mu w głowie poprzewracało. Wiesz co Melanii, może ty byś się za niego wzięła. Na pewno byś była lepsza od niej, a jakby sprawy przybrały większego tępa, to kto wiem, może szefunio załatwiłby Ci wyższą posadę, a wtedy i mnie byś poratowała...-powiedziała ze śmiechem rudowłosa dziewczyna.
,,Ty wredna małpo, widać, że kolor włosów masz nie przez przypadek''-pomyślałam, jednak dalej w coraz większym skupieniu słuchałam dwóch nadętych kretynek.
-Podobno ta zdzira ma patole w domu-powiedziała blondynka.
-No widzisz, widać, że z nią jest coś nie tak. Pewnie wzięła go na litość-powiedziała rudowłosa kobieta.
-Możliwe, nawet nie uwierzysz co dzisiaj usłyszałam koło biura komendanta.
-Co takiego?
-Ta menda spędziła dzisiejszą noc z Rossem!-powiedziała oburzona kobieta.
-Niee!! Skąd wiesz?
-Na własne uszy słyszałam, jak komendant dawał re komendę Rossowi. Biedaczek przez tę dziewczynę będzie miał same kłopoty.
-Spokojnie ja się nim zajmę. W moich ramionach znajdzie pociechę..-powiedziała z przebiegłym uśmiechem dziewczyna.
Skąd takie informacje wychodzą? Jakim prawem? Oburzyłam się głupim plotkowaniem tych dwóch podłych idiotek. Miałam chęć wszystko im wygarnąć, ale nie skończyłoby się to dla mnie dobrze. Sama nie wiem, dlaczego Ross jest dla mnie taki miły, ale przy tych dwóch zdzirach z chęcią wykorzystam moje względy u niego, żeby dać w kość tym żmiją.
W drzwiach pojawił się Ross, wszedł od drugiej strony pokoju.
-Już jestem! Powiedział z uśmiechem chłopak. Szef nigdy mi nie da spokoju-powiedział z irytacją.
-Czy masz przeze mnie kłopoty? Tylko szczerze-spytałam.
-Dlaczego miałbym mieć? Co się stało? Dlaczego zadajesz mi takie pytania?-pytał ze zdenerwowaniem Ross.
Podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
Miał takie cudne, brązowe oczy, że czym dłużej się w nie wpatrywałam, tym bardziej mnie oczarowywały.
W pewnym momencie chłopak uniósł mój podbródek.
-Niczym się nie martw. Wszystko będzie dobrze- powiedział cichym głosem.
Przez chwilę myślałam, że dojdzie między nami do pocałunku, jednak chłopak musnął mnie jedynie w czoło.
Oczarowana i spokojna lekko się uśmiechnęłam.
Ledwo co wyszliśmy z gabinetu, a już na horyzoncie stanęły przed nami dwie znane mi już kobiety.
-O dziewczyny! Jak dobrze was widzieć!-powiedział Ross.
Zdziwiona popatrzyłam kątem oka na Rossa.
Blondynka pewniejsza siebie, po miłym powitaniu, zaczęła rozmowę.
-My również się cieszymy, że szefa widzimy-powiedziała z uśmiechem na twarzy, wypinając do przodu piersi.
Gdy to zobaczyłam zrobiło mi się nie dobrze.
-Potrzebuję na wczoraj dokumenty o sprawie z tygodnia i chciałbym, żebyście załatwiły mi listę ostatnich połączeń numeru, który wysłałem wam faksem. Zrozumiano?-powiedział Ross zmieniać swój ton w bardziej poważny i stanowczy.
Kobietą zbrzydły miny, po czym spojrzały w moją stronę.
-Oczywiście, będzie gotowe na zaraz. Jednak chciałabym omówić kilka kwestii związanych z ostatnią sprawą- powiedziała blondynka.
-To może później, teraz nie mam czasu-powiedział zdegustowany Ross.
-Rzecz jasna, że później. Może przy kolacji dzisiaj wieczorem?-spytała pewnie kobieta.
-Wątpię, nie znajdę dzisiaj czas- powiedział Ross.
-To może jutro? Ta sprawa nie może czekać- powiedziała kobieta z uśmiechem na twarzy.
-Raczej nie, ale skoro to takie ważne, to Johny z Tobą to omówi-powiedział chłopak.
-Wolałabym raczej uzgodnić to z Tobą- uśmiechnęła się podła blondynka.
-Ja nie pytam się Ciebie co byś wolała. Ja po prostu daję Ci zadanie i nie pytam się o Twoje zdanie.
Ta rozmowa mnie męczy. Mam dużo innych spraw na głowie niż twoje widzimisię! Zajmij się lepiej pracą, bo inaczej porozmawiamy.-uciął dyskusję Ross.
Zaskoczył mnie tą wypowiedzą. Zrobił na mnie duże wrażenie, tym bardziej, że powiedział to do tych wrednych żmij.
Nagle dłoń Rossa splotła moją. W jednej chwili zrobiło mi się ciepło w środku. Zarumieniona popatrzyłam na chłopaka.
-Do jutra dziewczyny-powiedział z uśmiechem Ross.
Miny kobiet, które przed nami stały, były jednoznaczne. Widać było ich zazdrość i zdenerwowanie, które widniało na ich twarzy. Zadowolona pomaszerowałam z Rossem w stronę drzwi.
-Kto to był?-spytałam zaciekawiona imion tych mend.
-Pracownice, jestem ich przełożonym. Blondynka to Melanii, a ta druga Beti. Obie są największymi plotkarami w policji. Denerwują mnie tym swoim gadaniem. Nigdy nie dowiedzą się dokładniej, a już wszystkim rozpowiadają co usłyszały. Lepiej by było gdyby zajęły się pracą niż rozpowiadaniem bzdur-powiedział Ross.
-Tacy ludzie znajdą się zawsze. Nie mają zbyt ciekawego swojego życia, dlatego interesują się cudzym- powiedziałam z przekąsem.
-Masz rację- powiedział z uśmiechem na twarzy chłopak.
**************
Witajcie kochani!
Wiem, że już dawno nie było rozdziału.
Ostatnio nie mam weny,... to mnie przeraża!
Dopiero dzisiaj, gdy zobaczyłam, że jest was już 1000!
Za co z całego serduszka dziękuję!
Postanowiłam wziąć się w garść i stworzyć
specjalnie dla was rozdział! :)
Mam nadzieję, że się podobał! :)
Koniecznie dajcie znać w komentarzach!
To dzięki wam powstał ten rozdział!
Jesteście moją motywacją
i mobilizujecie mnie do pracy.
Dziękuję! <3
Do następnego wpisu!
Pozdrawiam! :****